Rozdział 5 – Życie jest
ciężkie, kiedy ktoś cię zawodzi.
,,Zaufanie to wiara w drugiego człowieka ,
Jeśli je ktoś raz zawiedzie,
nie powinien oczekiwać zrozumienia.
Tym bardziej wybaczenia...
Bo zawieść przyjaźń czy miłość, to jak wbić nóż w serce ...”
Jeśli je ktoś raz zawiedzie,
nie powinien oczekiwać zrozumienia.
Tym bardziej wybaczenia...
Bo zawieść przyjaźń czy miłość, to jak wbić nóż w serce ...”
Minęły już pierwszy tydzień września
a na Hogwardzkich błoniach, liście drzew zdążyły już przybrać delikatną złoto-pomarańczową
barwę. Mimo zbliżającej się jesieni, było dosyć ciepło a uczniowie korzystali z
ostatnich promyków letniego słońca. Tak też było z Pansy i Blaisem. Siedzieli wygodnie
na kocu, trzymając się za ręce i opierając się o niesamowicie stary i duży dąb.
Od czasu obietnicy jaką dała chłopakowi Ślizgonka, udawali parę. Nie było tak
źle jak na początku jej się wydawało. Były z tego również plusy, praktycznie co
dwa dni dostawała od niego ciekawe prezenty, ale nie sądźcie, że czarnowłosa
ślizgonka była chciwa czy pazerna. Po prostu wcześniej, gdy była w związkach
nikt nie dawał jej niczego, jedynie brali. To była miła odmiana. Wszyscy kupili
tę szopkę, nawet nauczyciele. Jedyną osobą, która wiedziała o ich umowie był
Draco. Wspólnie uzgodnili, że ich przyjaciel powinien wiedzieć cokolwiek na ten
temat, musieli być z nim w porządku. Ale on przyjął to bardzo spokojnie, jak by
się tego wcześniej spodziewał. Trochę ich to zdziwiło, ale Malfoy już taki był
– nieprzewidywalny i zaborczy. Kiedy o czymś pomyślał ciężko było mu to wybić z
głowy. Zerknęli na przyjaciela, który wyłaniał się ze starego zamku. Nie był
sam, znalazł sobie nową dziewczynę. Znowu. Rzecz jasna związek nie był poważny,
jak zwykle z resztą. Ludzie zakładali się ile tym razem Malfoy wytrzyma z
kimkolwiek. To był ciężki człowiek.
Pansy zmarszczyła brwi i
spoglądając w stronę blondwłosego ślizgona, który całował się z piękną krukonką
z kaskadą długich prostych włosów – Znowu to robi. Bierzę jakąś długonogą
siódmoklasistkę, robi jej dwutygodniowe wakacje życia i rzuca!
- Spokojnie Pan. – próbując
uspokoić ,,swoją dziewczynę” - Nasz Smok nie chce jej zniszczyć życia, przecież
laska wie na co się piszę. - zamyślił
się na chwilę - Poza tym wiesz jak się nazywa?
- A co jak z nią zerwie to
przybędziesz jak rycerz w odsieczy? – zapytała z ironią – To Lilian Carter z
siódmego roku. Bystra, ale głupia jeśli chodzi o wybór drugiej połówki.
Blaise patrzył na nią z wyczekiwaniem,
potrzebował więcej informacji.
- Chodziła z Teodorem, nie
pamiętasz?
- Tak! To była ta, która wysyłała mu liściki na
każdej przerwie?
- Dokładnie ta, biedna zerwał z
nią, bo ciągle za nim łaziła. W sumie to
dziwne, że Draco z nią jest. Raczej nie zabiera niczego po Nottcie.
- Masz racje Pan, może chce
sprawdzić….
W tym momencie do dwójki
przyjaciół zaczęła podchodzić obgadywana para uczniów.
- Ciii! Hej! – rzekła zbyt szybko
i głośno Parkinson. Chcąc się poprawić uśmiechnęła się szczerząc idealnie białe
ząbki.
- Siema ludzie! – jak zwykle
entusjastycznie Blaise – no Smoku przedstaw nam swoją piękną jak róża damę.
Lilien delikatnie się
zarumieniła, zaś Draco już miał dosyć przyjaciela.
- To jest Lilien, a tam Pansy i
Blaise – odrzekł znudzonym głosem.
- Całuję rączki!
Chłopak był tak zażenowany
zachowaniem przyjaciela, że zaczął szukać pomocy w przyjaciółce. Na jego wzrok
Pansy szybko wtrąciła się akurat, gdy Blaise zaczął przystawiać się do wciąż
zarumienionej niewiasty.
- Miło nam poznać, chociaż chyba
chodziłam z tobą na numerologie w szóstej klasie.
- O tak pamiętam cię, chociaż już
nie chodzę na te lekcję. Wole zielarstwo – uśmiechnęła się przyjaźnie krukonka.
- Ja zostałam, ale w końcu
zaciągnęłam ich - wskazując na chłopaków
– na runy i właśnie numerologie. – ale nasz uroczy Diabełek stwierdził, że runy
nie są do niczego potrzebne i już tam
nie chodzi.
- Nie prawda, po dogłębnej
analizie stwierdziłem, że ten przedmiot nie przyda mi się za knuta. Nie wiąże
przyszłości z żadnym zawodem w tę stronę. – powiedział naburmuszony ślizgon.
Draco spojrzał na duży zegarek na
swojej lewej ręce, który dostał od matki na 15 urodziny, bardzo go lubił i
niechętnie go ściągał. Widząc zbliżającą się godzinę szóstą po południu,
przypominał sobie, że na dziewiętnastą jest kolacja.
- Dobra, chodź Lil musimy
załatwić coś w moim dormitorium – mówiąc to chwycił dziewczynę za rękę.
- Miło było poznać!
- I wzajemnie. – powiedzieli
równo.
- Ile im dajesz? – rzuciła
złośliwie.
- Tydzień. Jak Boga kocham
tydzień.
- 5 dni.
- Aż tak? Siostro nie
przesadzasz, jest urocza.
- No właśnie. On się przy niej
wynudzi i zamęczy. I o to mi chodzi! Musi
zacząć bardziej szanować kobiety, denerwuje mnie jego postawa.
- Malfoy jest typowym
podrywaczem, nie dasz mu rady.
- Chcesz się założyć?
- Co ty kombinujesz?
Uśmiech dziewczyny mówił sam za
siebie.
***
Siedziały w salonie rozmawiając o
wszystkim i o niczym. Ich konwersacja dla osoby pobocznej wydawałaby się niemal
zwykłym plotkowaniem. Jednak dziewczyny poruszały sprawy ważne dla nastolatek –
miłość. A raczej problemy i problemiki w związkach. Obydwie miały chłopaków,
ale inne udręki.
- Ginny ja nie wiem co mam robić,
jak o nim myślę chce mi się płakać. A jak już przestaje to nastaję we mnie
nadludzki gniew. Jestem taka wściekła – powiedziała Hermiona - wczoraj na lekcji złamałam ołówek. – Uważała
się za żałosną, kochała Rona, ale nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Nie tylko,
dlatego bo wybiegł z Wielkiej Sali za Greengrass, lecz już od dawna im się nie
układa. Dokładnie od chwili, kiedy usłyszała o wspólnym zamieszkaniu. Nie
wiedziała czy jest sens to ciągnąć i czy ich przyjaźń przetrwa mimo rozstania.
Ruda wzięła łyk gorącej zielonej
herbaty – Miona musisz z nim porozmawiać, a nie wciąż gadać! To nie jest taki
wielki kłopot jaki ci się wydaje. Jestem przekonana, że gdy już nim pogadasz
wrócicie do siebie. Może nie będzie tak jak wcześniej, ale trzeba próbować.
- Może masz racje, ale będzie
ciężko, pogodziliście się już?
- Niezupełnie, bo my się nie
pokłóciliśmy, mamy po prostu ciszę. Nie mamy teraz ze sobą żadnego kontaktu.
Czasami tylko widzę jego smutne, zielone oczy na posiłkach. Gdy to widzę mam ochotę przybiec do niego i
nigdy go nie opuszczać.
- No to się do niego odezwij.
Wystarczy, że go przytulisz, lub pocałujesz.
- To jest myśl, chociaż to
dziecinne. Nie odzywamy się do siebie tydzień i nagle mam się normalnie
zachowywać? To nie w moim stylu, lecz na razie nie mam lepszego pomysłu. – uśmiechnęła
się smutno na myśl o swojej sytuacji. – To już lepiej iść z nim do łóżka na
zgodę.
- To już coś, uwierz to typowa
zagrywka Rona. – Powiedziała starsza gryfonka. Nie była dumna z tego, że tak mu
ulegała. A robiła to często, szczególnie jeszcze na początku wakacji. Wtedy ich
związek się zaczął, mimo to często się kłócili. Przez takie zagrywki miała
wątpliwości czy w ogóle do siebie pasują. No, ale była nastolatką, nic nie
mogła poradzić na to w jakim wieku była.
- Ty i Ron? - Rudą zatkało – Myślałam, że wy nie…
- Jasne, że tak, ale nie uważam żeby
to było jakoś bardzo potrzebne do życia. – Odpowiedziała dyplomatycznie
Hermiona.
- My z Harrym aż daleko się nie posunęliśmy.
I jak to jest?
- Zwyczajnie, nie tak jak na książkach
czy filmach. Nic nadzwyczajnego.
- Ohh, a ja liczyłam na plotki.
Chociaż to mój brat. Fuj! Może ten pomysł na ponowny kontakt z Harrym będzie w
porządku.
- Spróbuj, na pewno się nie
oprze. – powiedziała jej ze szczerym uśmiechem.
W tym momencie do dormitorium
wpadł Draco z nieznaną im Krukonką. Całowali się. Dla dziewczyn jednak ten
widok wyglądał obrzydliwie. Nie było między nimi żadnej przerwy. Nie zauważyli
publiczności, tylko przesuwali się w kierunku sypialni Malfoya. Widok
zdecydowanie nie zachęcał. Po chwili owa para zniknęła w pokoju chłopaka.
- To było obrzydliwe – poprawiła ją
Miona.
- Zdecydowanie – zgodziła się z
nią Ruda. – Jeśli tak ma to wyglądać to ja się chyba nie piszę.
- Oj nie przesadzaj, przecież to Fretka.
Nie będzie ci niszczyć życia, to było przecież pozbawione dobrego smaku. Taki
urok Malfoya – wszystko psuje.
- Na pewno? – Weasley wciąż nie
była pewna tego wszystkiego, no ale coś trzeba zrobić.
- Mam pomysł – rzekła w
przypływie dobrych myśli Herm. – A co byś powiedziała na to, żeby napisać list?
Umówiłabyś się z nim, no nie wiem. Powiedzmy dwudziestą pierwszą. Po kolacji
byś się u mnie przygotowała, a spotkałabyś się z nim w pokoju życzeń. I co o
tym myślisz?
- Co się stało z szarą myszką i
pilnującą zasad prefekt naczelną? – Była mile zaskoczona widoczną zmianą w
zachowaniu przyjaciółki. Stała się bardziej otwarta i pewna siebie.
- A co nie podoba ci się
zmiana? - Naprawdę nie wiedziała,
dlaczego pomysł uwiedzenia Pottera wydawał się taki wspaniały, ale nie
próbowała tego analizować, bo jeszcze zmieniłaby zdanie do tak „świetnego planu”.
Spojrzały na zegar wiszący na
ścianie, zbliżała się siódma.
- Czas na kolacje. – powiedziała Ginny akurat wtedy, gdy
zaburczało im równocześnie w brzuchach. Wybuchły śmiechem.
***
Dafne cały dzień przesiedziała w
bibliotece. Nauka szła jej słabo, a chciała w tym roku się przyłożyć, więc od
godziny dziesiątej do dwudziestej trzydzieści uczyła się na eliksiry i
transmutacje. Tak wciągnęła się w naukę, że przegapiła porę kolacji. Od razu
przyszła jej na myśl Granger. Pewnie jej teraz jeszcze bardziej nienawidzi, ale
ona nie chciała żeby Ron za nią poszedł. Było jej wtedy bardzo miło, ale to nie
było w porządku. Miała nadzieje, że jak się zaczęło tak się skończy i, że
Weasley o niej zapomni. Marzenie ściętej głowy.
Z biblioteki wyszła ze sporym stosem ksiąg.
Były ciężkie, dlatego żałowała, że jej dormitorium jest akurat w lochach. Kiedy
szła ciemnym korytarzem natknęła się na unikanego przez nią Weasleya.
- Świetnie. – mruknęła pod nosem próbując
zakryć twarz książkami.
- Dafne? – chłopak nie był pewien czy
to ona. Postanowił zbliżyć się do ślizgonki.
Z racji tego, że Dafne zasłoniła sobie
oczy nie wiedziała czy dobrze idzie. Słyszała również ciężkie kroki Rona.
Chciała szybko skręcić, a on się tego nie spodziewał, więc wlecieli na siebie
robiąc przy tym porządny hałas.
- No świetnie. Jesteś zadolony?! –
krzyknęła
- Co ja? – odezwał się
nieinteligentnie. Nie chciał przecież w nią wejść, to ona tak nagle skręciła. To
nie była przecież jego wina. – Pomogę ci.
- Na to liczę.
Szybko układał książki na jej
dłoniach, czasami dotykając przypadkowo opuszków jej palców. Przechodziły wtedy
przez nią przyjemne dreszcze. Po pewnym czasie stos na jej rękach zrobił się
tak ciężki, że Greengrass przechyliła się w stronę ściany. Książki jej spadły,
ale ona tego nawet nie zauważyła. Podchodził do niej wolno, jakby się bał, że
ją spłoszy. Im był bliżej tym serce waliło jej szybciej, nie panowała nad swoim
ciałem. Byli tak blisko, ich oddechy mieszały się ze sobą. Pocałował ją.
***
Po napisaniu listu i zjedzonej
kolacji, Hermiona i Ginny wróciły do dormitorium prefektów. Miały mało czasu,
bo tylko godzinę.
- Właź po prysznic. – rozkazała jej
Granger niczym generał.
- Tak jest! – odkrzyknęła z uśmiechem
i poszła do łazienki ze starannie przygotowanymi rzeczami.
Po trzydziestu minutach wróciła, aby
poprawić makijaż.
- Okej jest idealnie, teraz tylko
błyszczyk i idziesz szaleć kocico! – Brązowowłosa wkręciła się w swoje
wyjątkowe zachowanie.
- Miona, ja się denerwuje. A co jeśli
nie przyjdzie? – zaczęła panikować, co było dziwne na młodszą gryfonkę. Była
raczej odważna i pewna siebie.
- Nie bądź tchórzem. Mogę cię połowę
drogi odprowadzić, ale nie licz na więcej. – powiedziała jej dobrodusznie.
- Umowa stoi.
Gdy Herm odprowadziła Ginny i już
wracała do siebie niespodziewanie usłyszała trzask, jakby książki gdzieś
upadły. Chcąc sprawdzić dokładnie skąd pochodzi hałas, zaczęła się tam zbliżać.
I znowu huk.
- Co tam się dzieje? – powiedziała do
siebie retorycznie.
Im była bliżej tym bardziej obawiała
się tego co zobaczy. I miała racje to był błąd.
On całował się z nią! NIE! On się obściskiwał. Nie wiedząc co
właściwie zrobić, rzuciła się w bieg. Nie chciała tego pamiętać, wolałaby żyć w
błogiej nieświadomości, lecz to nie ona nad tym panowała. Przepłakała całą noc.
***
Czekała na Harrego cierpliwie pod
pokojem życzeń. Drzwi już się pojawiły, a ona już wymyśliła co się ma tam
znajdować. Po około dziesięciu minutach przyszedł zdyszany Potter.
- Już jesteś. – powiedziała chcąc
zabrzmieć kusząco, co by się udało gdyby nie to, że wybraniec nie był zbyt
kumaty w tych sprawach.
Złapała go za dłoń, prowadząc do
pokoju. Jego obraz przerósł jej najśmielsze wyobrażenia – Był czerwono –
czarny, a na środku pokoju znajdowało się ogromne dwuosobowe łoże z ciemnego
drewna.
Zaprowadziła go w stronę łóżka i
zaczęła powoli go całować. Jeśli Harry wcześniej był zdziwiony to teraz był sto
razy bardziej onieśmielony. Nie odzywali się do siebie cały tydzień i teraz
chce seks? O nie, to nie w porządku, wobec nich samych.
Nie, Ginny.. – próbował jej przerwać.
Niestety Ginny nie słuchała, lub nie chciała go słuchać.
- Harry kochanie, jak ja za tobą
tęskniłam. – mówiła między pocałunkami.
- Nie! – odpechnął ją.
- Co znowu?! – dziewczyna bardzo
szybko się wkurzyła.
- To nie powinno być tak, nie w
złości. Na zgodę. To niczego nie rozwiązuje, wręcz komplikuje.
- Tak? Uważasz, że jeśli pogodzenie to
zła rzecz to co my właściwie ze sobą jeszcze robimy!
- Jeśli chcesz ze mną pogadać to
jutro, kiedy będziemy bardziej trzeźwi emocjonalnie. A teraz stąd wyjdę. Nie
mam zamiaru być tu dłużej! – Wyszedł.
Ginny rzuciła się na łóżko psując
makijaż. Zmoczyła prawie całą poduszkę, kiedy w końcu zasnęła.
***
Kochani, drodzy ludzie z internetów,
Wróciłam po kilku miesiącach nie pisania. Nie
miałam wcześniej ochoty na cokolwiek, mogę się nawet przyznać, że za bardzo nie
czytałam fanficków. 2 tygodnie temu mnie tknęło, dokładnie wtedy kiedy szkoła
się zaczęła. No cóż. Stworzyłam taki rozdział, jestem nawet z niego zadowolona
wyszły dramy, ale trudno. Jeśli je kontroluje nie będzie aż tak źle. Nie mam
też pojęcia, kiedy pojawi się coś nowego. Akurat mam teraz przypływ weny na
pisanie, zobaczymy jak będzie później. Jestem przeziębiona i zostaje w domu,
więc może jutro coś napiszę.
Życzę miłej nocy, dzionka i wszystkiego J
Milka xx