Czarodzieje

poniedziałek, 17 września 2018

Rozdział 5


Rozdział 5 –  Życie jest ciężkie, kiedy ktoś cię    zawodzi.


,,Zaufa­nie to wiara w dru­giego człowieka ,
Jeśli je ktoś raz zawiedzie,
nie po­winien ocze­kiwać zrozumienia.
Tym bar­dziej wybaczenia...
Bo za­wieść przy­jaźń czy miłość, to jak wbić nóż w ser­ce ...”


Minęły już pierwszy tydzień września a na Hogwardzkich błoniach, liście drzew zdążyły już przybrać delikatną złoto-pomarańczową barwę. Mimo zbliżającej się jesieni, było dosyć ciepło a uczniowie korzystali z ostatnich promyków letniego słońca. Tak też było z Pansy i Blaisem. Siedzieli wygodnie na kocu, trzymając się za ręce i opierając się o niesamowicie stary i duży dąb. Od czasu obietnicy jaką dała chłopakowi Ślizgonka, udawali parę. Nie było tak źle jak na początku jej się wydawało. Były z tego również plusy, praktycznie co dwa dni dostawała od niego ciekawe prezenty, ale nie sądźcie, że czarnowłosa ślizgonka była chciwa czy pazerna. Po prostu wcześniej, gdy była w związkach nikt nie dawał jej niczego, jedynie brali. To była miła odmiana. Wszyscy kupili tę szopkę, nawet nauczyciele. Jedyną osobą, która wiedziała o ich umowie był Draco. Wspólnie uzgodnili, że ich przyjaciel powinien wiedzieć cokolwiek na ten temat, musieli być z nim w porządku. Ale on przyjął to bardzo spokojnie, jak by się tego wcześniej spodziewał. Trochę ich to zdziwiło, ale Malfoy już taki był – nieprzewidywalny i zaborczy. Kiedy o czymś pomyślał ciężko było mu to wybić z głowy. Zerknęli na przyjaciela, który wyłaniał się ze starego zamku. Nie był sam, znalazł sobie nową dziewczynę. Znowu. Rzecz jasna związek nie był poważny, jak zwykle z resztą. Ludzie zakładali się ile tym razem Malfoy wytrzyma z kimkolwiek. To był ciężki człowiek.
Pansy zmarszczyła brwi i spoglądając w stronę blondwłosego ślizgona, który całował się z piękną krukonką z kaskadą długich prostych włosów – Znowu to robi. Bierzę jakąś długonogą siódmoklasistkę, robi jej dwutygodniowe wakacje życia i rzuca!
- Spokojnie Pan. – próbując uspokoić ,,swoją dziewczynę” - Nasz Smok nie chce jej zniszczyć życia, przecież laska wie na co się piszę. -  zamyślił się na chwilę - Poza tym wiesz jak się nazywa?
- A co jak z nią zerwie to przybędziesz jak rycerz w odsieczy? – zapytała z ironią – To Lilian Carter z siódmego roku. Bystra, ale głupia jeśli chodzi o wybór drugiej połówki.
Blaise patrzył na nią z wyczekiwaniem, potrzebował więcej informacji.
- Chodziła z Teodorem, nie pamiętasz?
-  Tak! To była ta, która wysyłała mu liściki na każdej przerwie?
- Dokładnie ta, biedna zerwał z nią, bo ciągle za nim  łaziła. W sumie to dziwne, że Draco z nią jest. Raczej nie zabiera niczego po Nottcie.
- Masz racje Pan, może chce sprawdzić….
W tym momencie do dwójki przyjaciół zaczęła podchodzić obgadywana para uczniów.
- Ciii! Hej! – rzekła zbyt szybko i głośno Parkinson. Chcąc się poprawić uśmiechnęła się szczerząc idealnie białe ząbki.
- Siema ludzie! – jak zwykle entusjastycznie Blaise – no Smoku przedstaw nam swoją piękną jak róża damę.
Lilien delikatnie się zarumieniła, zaś Draco już miał dosyć przyjaciela.
- To jest Lilien, a tam Pansy i Blaise – odrzekł znudzonym głosem.
- Całuję rączki!
Chłopak był tak zażenowany zachowaniem przyjaciela, że zaczął szukać pomocy w przyjaciółce. Na jego wzrok Pansy szybko wtrąciła się akurat, gdy Blaise zaczął przystawiać się do wciąż zarumienionej niewiasty.
- Miło nam poznać, chociaż chyba chodziłam z tobą na numerologie w szóstej klasie.
- O tak pamiętam cię, chociaż już nie chodzę na te lekcję. Wole zielarstwo – uśmiechnęła się przyjaźnie krukonka.
- Ja zostałam, ale w końcu zaciągnęłam ich  - wskazując na chłopaków – na runy i właśnie numerologie. – ale nasz uroczy Diabełek stwierdził, że runy nie są do niczego potrzebne i już tam  nie chodzi.
- Nie prawda, po dogłębnej analizie stwierdziłem, że ten przedmiot nie przyda mi się za knuta. Nie wiąże przyszłości z żadnym zawodem w tę stronę. – powiedział naburmuszony ślizgon.
Draco spojrzał na duży zegarek na swojej lewej ręce, który dostał od matki na 15 urodziny, bardzo go lubił i niechętnie go ściągał. Widząc zbliżającą się godzinę szóstą po południu, przypominał sobie, że na dziewiętnastą jest kolacja.
- Dobra, chodź Lil musimy załatwić coś w moim dormitorium – mówiąc to chwycił dziewczynę za rękę.
- Miło było poznać!
- I wzajemnie. – powiedzieli równo.
- Ile im dajesz? – rzuciła złośliwie.
- Tydzień. Jak Boga kocham tydzień.
- 5 dni.
- Aż tak? Siostro nie przesadzasz, jest urocza.
- No właśnie. On się przy niej wynudzi i zamęczy. I o to mi chodzi!  Musi zacząć bardziej szanować kobiety, denerwuje mnie jego postawa.
- Malfoy jest typowym podrywaczem, nie dasz mu rady.
- Chcesz się założyć?
- Co ty kombinujesz?
Uśmiech dziewczyny mówił sam za siebie.
***
Siedziały w salonie rozmawiając o wszystkim i o niczym. Ich konwersacja dla osoby pobocznej wydawałaby się niemal zwykłym plotkowaniem. Jednak dziewczyny poruszały sprawy ważne dla nastolatek – miłość. A raczej problemy i problemiki w związkach. Obydwie miały chłopaków, ale inne udręki.
- Ginny ja nie wiem co mam robić, jak o nim myślę chce mi się płakać. A jak już przestaje to nastaję we mnie nadludzki gniew. Jestem taka wściekła – powiedziała Hermiona -  wczoraj na lekcji złamałam ołówek. – Uważała się za żałosną, kochała Rona, ale nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Nie tylko, dlatego bo wybiegł z Wielkiej Sali za Greengrass, lecz już od dawna im się nie układa. Dokładnie od chwili, kiedy usłyszała o wspólnym zamieszkaniu. Nie wiedziała czy jest sens to ciągnąć i czy ich przyjaźń przetrwa mimo rozstania.
Ruda wzięła łyk gorącej zielonej herbaty – Miona musisz z nim porozmawiać, a nie wciąż gadać! To nie jest taki wielki kłopot jaki ci się wydaje. Jestem przekonana, że gdy już nim pogadasz wrócicie do siebie. Może nie będzie tak jak wcześniej, ale trzeba próbować.
- Może masz racje, ale będzie ciężko, pogodziliście się już?
- Niezupełnie, bo my się nie pokłóciliśmy, mamy po prostu ciszę. Nie mamy teraz ze sobą żadnego kontaktu. Czasami tylko widzę jego smutne, zielone oczy na posiłkach.  Gdy to widzę mam ochotę przybiec do niego i nigdy go nie opuszczać.
- No to się do niego odezwij. Wystarczy, że go przytulisz, lub pocałujesz.
- To jest myśl, chociaż to dziecinne. Nie odzywamy się do siebie tydzień i nagle mam się normalnie zachowywać? To nie w moim stylu, lecz na razie nie mam lepszego pomysłu. – uśmiechnęła się smutno na myśl o swojej sytuacji. – To już lepiej iść z nim do łóżka na zgodę.
- To już coś, uwierz to typowa zagrywka Rona. – Powiedziała starsza gryfonka. Nie była dumna z tego, że tak mu ulegała. A robiła to często, szczególnie jeszcze na początku wakacji. Wtedy ich związek się zaczął, mimo to często się kłócili. Przez takie zagrywki miała wątpliwości czy w ogóle do siebie pasują. No, ale była nastolatką, nic nie mogła poradzić na to w jakim wieku była.
- Ty i Ron?  - Rudą zatkało – Myślałam, że wy nie…
- Jasne, że tak, ale nie uważam żeby to było jakoś bardzo potrzebne do życia. – Odpowiedziała dyplomatycznie Hermiona.
- My z Harrym aż daleko się nie posunęliśmy. I jak to jest?
- Zwyczajnie, nie tak jak na książkach czy filmach. Nic nadzwyczajnego.
- Ohh, a ja liczyłam na plotki. Chociaż to mój brat. Fuj! Może ten pomysł na ponowny kontakt z Harrym będzie w porządku.
- Spróbuj, na pewno się nie oprze. – powiedziała jej ze szczerym uśmiechem.
W tym momencie do dormitorium wpadł Draco z nieznaną im Krukonką. Całowali się. Dla dziewczyn jednak ten widok wyglądał obrzydliwie. Nie było między nimi żadnej przerwy. Nie zauważyli publiczności, tylko przesuwali się w kierunku sypialni Malfoya. Widok zdecydowanie nie zachęcał. Po chwili owa para zniknęła w pokoju chłopaka.
- To było obrzydliwe – poprawiła ją Miona.
- Zdecydowanie – zgodziła się z nią Ruda. – Jeśli tak ma to wyglądać to ja się chyba nie piszę.
- Oj nie przesadzaj, przecież to Fretka. Nie będzie ci niszczyć życia, to było przecież pozbawione dobrego smaku. Taki urok Malfoya – wszystko psuje.
- Na pewno? – Weasley wciąż nie była pewna tego wszystkiego, no ale coś trzeba zrobić.
- Mam pomysł – rzekła w przypływie dobrych myśli Herm. – A co byś powiedziała na to, żeby napisać list? Umówiłabyś się z nim, no nie wiem. Powiedzmy dwudziestą pierwszą. Po kolacji byś się u mnie przygotowała, a spotkałabyś się z nim w pokoju życzeń. I co o tym myślisz?
- Co się stało z szarą myszką i pilnującą zasad prefekt naczelną? – Była mile zaskoczona widoczną zmianą w zachowaniu przyjaciółki. Stała się bardziej otwarta i pewna siebie.
- A co nie podoba ci się zmiana?  - Naprawdę nie wiedziała, dlaczego pomysł uwiedzenia Pottera wydawał się taki wspaniały, ale nie próbowała tego analizować, bo jeszcze zmieniłaby zdanie do tak „świetnego planu”.
Spojrzały na zegar wiszący na ścianie, zbliżała się siódma.
- Czas na kolacje.  – powiedziała Ginny akurat wtedy, gdy zaburczało im równocześnie w brzuchach. Wybuchły śmiechem.

***
Dafne cały dzień przesiedziała w bibliotece. Nauka szła jej słabo, a chciała w tym roku się przyłożyć, więc od godziny dziesiątej do dwudziestej trzydzieści uczyła się na eliksiry i transmutacje. Tak wciągnęła się w naukę, że przegapiła porę kolacji. Od razu przyszła jej na myśl Granger. Pewnie jej teraz jeszcze bardziej nienawidzi, ale ona nie chciała żeby Ron za nią poszedł. Było jej wtedy bardzo miło, ale to nie było w porządku. Miała nadzieje, że jak się zaczęło tak się skończy i, że Weasley o niej zapomni. Marzenie ściętej głowy.
 Z biblioteki wyszła ze sporym stosem ksiąg. Były ciężkie, dlatego żałowała, że jej dormitorium jest akurat w lochach. Kiedy szła ciemnym korytarzem natknęła się na unikanego przez nią Weasleya.
- Świetnie. – mruknęła pod nosem próbując zakryć twarz książkami.
- Dafne? – chłopak nie był pewien czy to ona. Postanowił zbliżyć się do ślizgonki.
Z racji tego, że Dafne zasłoniła sobie oczy nie wiedziała czy dobrze idzie. Słyszała również ciężkie kroki Rona. Chciała szybko skręcić, a on się tego nie spodziewał, więc wlecieli na siebie robiąc przy tym porządny hałas.
- No świetnie. Jesteś zadolony?! – krzyknęła
- Co ja? – odezwał się nieinteligentnie. Nie chciał przecież w nią wejść, to ona tak nagle skręciła. To nie była przecież jego wina. – Pomogę ci.
- Na to liczę.
Szybko układał książki na jej dłoniach, czasami dotykając przypadkowo opuszków jej palców. Przechodziły wtedy przez nią przyjemne dreszcze. Po pewnym czasie stos na jej rękach zrobił się tak ciężki, że Greengrass przechyliła się w stronę ściany. Książki jej spadły, ale ona tego nawet nie zauważyła. Podchodził do niej wolno, jakby się bał, że ją spłoszy. Im był bliżej tym serce waliło jej szybciej, nie panowała nad swoim ciałem. Byli tak blisko, ich oddechy mieszały się ze sobą. Pocałował ją.

***
Po napisaniu listu i zjedzonej kolacji, Hermiona i Ginny wróciły do dormitorium prefektów. Miały mało czasu, bo tylko godzinę.
- Właź po prysznic. – rozkazała jej Granger niczym generał.
- Tak jest! – odkrzyknęła z uśmiechem i poszła do łazienki ze starannie przygotowanymi rzeczami.
Po trzydziestu minutach wróciła, aby poprawić makijaż.
- Okej jest idealnie, teraz tylko błyszczyk i idziesz szaleć kocico! – Brązowowłosa wkręciła się w swoje wyjątkowe zachowanie.
- Miona, ja się denerwuje. A co jeśli nie przyjdzie? – zaczęła panikować, co było dziwne na młodszą gryfonkę. Była raczej odważna i pewna siebie.
- Nie bądź tchórzem. Mogę cię połowę drogi odprowadzić, ale nie licz na więcej. – powiedziała jej dobrodusznie.
- Umowa stoi.
Gdy Herm odprowadziła Ginny i już wracała do siebie niespodziewanie usłyszała trzask, jakby książki gdzieś upadły. Chcąc sprawdzić dokładnie skąd pochodzi hałas, zaczęła się tam zbliżać. I znowu huk.
- Co tam się dzieje? – powiedziała do siebie retorycznie.
Im była bliżej tym bardziej obawiała się tego co zobaczy. I miała racje to był błąd.
On całował się z nią! NIE! On się obściskiwał. Nie wiedząc co właściwie zrobić, rzuciła się w bieg. Nie chciała tego pamiętać, wolałaby żyć w błogiej nieświadomości, lecz to nie ona nad tym panowała. Przepłakała całą noc.
***

Czekała na Harrego cierpliwie pod pokojem życzeń. Drzwi już się pojawiły, a ona już wymyśliła co się ma tam znajdować. Po około dziesięciu minutach przyszedł zdyszany Potter.
- Już jesteś. – powiedziała chcąc zabrzmieć kusząco, co by się udało gdyby nie to, że wybraniec nie był zbyt kumaty w tych sprawach.
Złapała go za dłoń, prowadząc do pokoju. Jego obraz przerósł jej najśmielsze wyobrażenia – Był czerwono – czarny, a na środku pokoju znajdowało się ogromne dwuosobowe łoże z ciemnego drewna.
Zaprowadziła go w stronę łóżka i zaczęła powoli go całować. Jeśli Harry wcześniej był zdziwiony to teraz był sto razy bardziej onieśmielony. Nie odzywali się do siebie cały tydzień i teraz chce seks? O nie, to nie w porządku, wobec nich samych.
Nie, Ginny.. – próbował jej przerwać. Niestety Ginny nie słuchała, lub nie chciała go słuchać.
- Harry kochanie, jak ja za tobą tęskniłam. – mówiła między pocałunkami.
- Nie! – odpechnął ją.
- Co znowu?! – dziewczyna bardzo szybko się wkurzyła.
- To nie powinno być tak, nie w złości. Na zgodę. To niczego nie rozwiązuje, wręcz komplikuje.
- Tak? Uważasz, że jeśli pogodzenie to zła rzecz to co my właściwie ze sobą jeszcze robimy!
- Jeśli chcesz ze mną pogadać to jutro, kiedy będziemy bardziej trzeźwi emocjonalnie. A teraz stąd wyjdę. Nie mam zamiaru być tu dłużej! – Wyszedł.
Ginny rzuciła się na łóżko psując makijaż. Zmoczyła prawie całą poduszkę, kiedy w końcu zasnęła.
***







Kochani, drodzy ludzie z internetów,
Wróciłam po kilku miesiącach nie pisania. Nie miałam wcześniej ochoty na cokolwiek, mogę się nawet przyznać, że za bardzo nie czytałam fanficków. 2 tygodnie temu mnie tknęło, dokładnie wtedy kiedy szkoła się zaczęła. No cóż. Stworzyłam taki rozdział, jestem nawet z niego zadowolona wyszły dramy, ale trudno. Jeśli je kontroluje nie będzie aż tak źle. Nie mam też pojęcia, kiedy pojawi się coś nowego. Akurat mam teraz przypływ weny na pisanie, zobaczymy jak będzie później. Jestem przeziębiona i zostaje w domu, więc może jutro coś napiszę.
Życzę miłej nocy, dzionka i wszystkiego J

Milka xx