Czarodzieje

niedziela, 1 kwietnia 2018

Rozdział 1 - Listy, bal i nieporozumienia.


Rozdział 1 – Listy, zakupy, bal i nieporozumienia.


Nie mogła uwierzyć, że McGonagall powierzyła jej tak ważną rolę. Z bananem na twarzy zabrała czysty pergamin z biurka i napisała list do swoich przyjaciół, do Nory. Harry i tak spędza tam wakacje, więc pójdzie szybciej. Gdy skończyła przywiązała list do swojej nowej sowy, Trufla, którego kupiła na ulicy pokątnej, tuż po bitwie o Hogwart. Sówka zahuczała przyjaźnie i poleciała w stronę zachodzącego słońca. Trufla była jej pierwszym zwierzątkiem po śmierci Krzywołapa. Niestety biedaczysko wpadło pod samochód, podczas jednej z wędrówek. Hermionie trudno było pogodzić się ze stratą jej pierwszego pupila. Na myśl o kocie, w jej oczach zawsze pojawiały się łzy. - Nie myśl o tym, nie myśl o tym - powtarzała sobie.
Po przywołaniu się do porządku stwierdziła, że jest dopiero 21 i to dobry moment na kąpiel. Weszła do łazienki, nalała do wanny gorącej wody, po czym dodała waniliowy olejek. Kochała się tak odprężać. W takich chwilach cały ciężar, który nosiła na barkach w magiczny sposób znikał. Gdy wyszła z wanny okryła się białym grubym ręcznikiem. Umyła zęby, zmyła makijaż i przebrała się w piżamę. Było późno, więc poszła spać.
***




Obudziła się jak zawsze około godziny 8. Ubrała się w zwiewną, letnią sukienkę. Swoją burzę loków zostawiła jak zwykle w nieładzie i nałożyła delikatny makijaż. Nie lubiła się za bardzo stroić, dlatego taki strój jak najbardziej jej odpowiadał.
Zeszła na śniadanie, ale jej rodziców już nie było. No tak, to, że ona ma wakacje nie znaczy, że wszyscy je mają. Z uśmiechem na twarzy zaczęła przygotowywać jajecznicę ze szczypiorkiem, którą popijała czarną kawą z cukrem. Gdy dokańczała swoje śniadanie usłyszała dzwonek do drzwi. W drzwiach ukazał się nie kto inny... jak jej chłopak.
- Ron...?
Jednak chłopak nie dał jej dokończyć, tylko namiętnie ją pocałował. Dziewczyna chętnie oddała pocałunek, tak dawno go nie widziała. Gdy wyślizgnęła się z uścisku spojrzała na niego spod uchylonych rzęs.
- Teraz już mogę?
- Tak, tak, przepraszam - rudzielec próbował udawać skruszonego.
- Okej, to zapraszam do środka. No i co cię do mnie sprowadza?
- Po pierwsze twój list, fajnie, że jesteś prefektem. Ja też nim znowu jestem, co prawda nie naczelnym, ale i tak to jakieś wyróżnienie.
- Gratuluję! - pocałowała go w policzek.
- Druga sprawa, z racji tego, że dostaliśmy już listy z Hogwartu musimy iść na Pokątną i kupić to co trzeba.
- No okej. To kiedy idziemy?
- Najlepiej teraz.
- CO?! Przecież się na to nie przygotowałam! - krzyknęła zaskoczona dziewczyna.
- No co? Po co czekać skoro jesteśmy już razem. Harry i Ginny też do nas dołączą.
- W takim razie napiszę tylko do rodziców, że będę później.
- Nie spiesz się.
Mimo jego słów pospiesznie wyciągnęła notes i ołówek, napisała to co chciała i już wychodziła z Ronem trzymając się za ręce.
***



- Harry, Ginny! - rzuciła się na przyjaciół.
Tyle czasu ich nie widziała.
- Hermiona! - Ginny również objęła przyjaciółkę ramieniem. Harry i Ron też nie chcieli być gorsi, więc przez następne 5 minut wszyscy tkwili w duszącym uścisku.
- Jeju Hermiona jak się cieszę, że cię widzę. Strasznie tęskniłam!
- Wszyscy tęskniliśmy za naszą kochaną Mioną - wtrącił się wybraniec.
- No tak, tylko, że ja najbardziej - odpowiedziała dziewczyna wystawiając język.
- To co, gdzie idziemy najpierw? - zapytał Ron.
- Proponuję się rozdzielić. ja pójdę z Ginny, a wy razem. Za 2 godziny spotkamy się w Dziurawym Kotle. Pasuje?
- Okej - odpowiedzieli wszyscy zgodnie.
Już po kilku minutach dziewczyny spacerowały uliczkami Pokątnej.
- Co u ciebie i Harry'ego? - zapytała starsza gryfonka z dwuznacznym uśmiechem.
Ginny uśmiechnęła się radośnie.
- Dobrze, nawet wspaniale. Jest taki kochany, cieszę się, że teraz już nic nam nie przeszkodzi. A ty i Ron? Wyglądasz na zadowoloną.
Spaliła buraka na myśl o ich rannym pocałunku.
- Znakomicie, Ron to dobry chłopak. Cieszę się, że jestem właśnie z nim.
- W takim razie ja też cieszę się twoim szczęściem. Słyszałaś już, że urządzą w szkole bal?
- Bal?
- No tak. Z okazji rocznicy bitwy o Hogwart. Musimy iść do Madame Malkin kupić sukienki - zapiszczała ruda.
- W sumie to nie przepadam za takimi uroczystościami. - od razu przypomniała sobie bal w 4 klasie. Okej, dobrze się bawiła, na początku, ale potem Ron zepsuł wszystko swoją chorobliwą zazdrością.
- Oj, nie dramatyzuj.
- Nie dramatyzuję, po prostu nie lubię takich zabaw.
- Herm, musisz tam iść, ty najbardziej pomogłaś Harry'emu w pokonaniu Voldermorta.
- Dobra, w takim razie chodźmy po sukienkę.
Zanim się obejrzała Płomiennowłosa już wciskała jej do ręki tysiące kolorowych kreacji.
***




- I co smoku, jak wakacje?- Blaise uśmiechnął się szyderczo do przyjaciela krocząc ulicą Pokątną
- A jak ma być? Cieszę się, że przynajmniej nie słyszę już jęków bólu. - Draco Malfoy próbował postawić się na nogi, bo ciężkiej bitwie o Hogwart, z której się wycofał.
Cudem uniknął Azkabanu za sprawą tak zwanej złotej trójcy i równocześnie jego wrogów. Łasica nie chciał się za nim wstawić, ale jego laska to zrobiła. Co on pieprzy, z Granger taka laska jak z niego mugol.
- Smoku?! Ej stary, słuchasz mnie jeszcze.
- Zamyśliłem się.
- Pytałem jak sprawa z twoim ojcem.
- Nijak, siedzi w Azkabanie i leczy smutki – zaśmiał się z mordem w oczach.
- Nie przesadzaj, to twój ojciec. Ja nawet nie wiem kto jest moim.
- Hej! Zawsze mówiłeś ,że to Joachim któryś... Darcy?
- Wiesz w sumie nigdy nie wiadomo, matka miała wielu mężów i kochanków. Poza tym nie zmieniaj tematu. A jak z rodzicielką?
- Próbuje się pozbierać, a w zasadzie to snuje się po domu i czyta książki. Nawet nie pojawia się czasami na posiłkach, nie wiem co jest z nią nie tak.
- A jak ty byś się czuł gdyby miłość twojego życia była w Azkabanie? Musisz być bardziej wyrozumiały – zganił go Blaise.
- Zakochany? Stary oni musieli ze sobą być. Dziwię się,że nam jeszcze nikt nic nie mówił.
- Proszę nie. – rzekł dramatycznie Zabini.
- Diabeł nie może być przydzielony do jednej niewiasty.
- Dobrze się czujesz? – rzekł rozbawiony Smok
- Tak, tak próbuje się pozbierać po tej okropnej wiadomości. Chociaż wiesz, jeżeli miałbyś być do kogoś przydzielony do wylądujesz z Greengrass.
- Astorią? - Blaise kiwnął głową. – nienawidzę tej laski, jest taka wkurwiająca, nie wyobrażam sobie życia z nią.
- Ale nie wygląda źle. Zawsze możesz zabrać ją do sypialni i zakazać mówić.
- A ty tylko o jednym. - Draco był zniesmaczony.
- No co? Jestem facetem i mogę myśleć o takich rzeczach. Dobra zmieniając temat to wiesz o tym, że w szkole urządzają bal w rocznicę bitwy o Hogwart ?
- Rozumiem, że wszyscy mają się zjawić?
- Chyba tak, chociaż nie rozumiem po co nam ex śmierciożercy na sali.
- Dobra nie kłóćmy się z McGonagall, bo jeszcze nas wywali, a matce zależy na tym, żebym ukończył szkołę .
- To wejdźmy do Madame Malkin, jest tuż za rogiem.
***



- Ginny ta też mi nie pasuje - jęczała Hermiona.
Właśnie przymierzała krótką, czerwoną sukienkę z wycięciem na plecach.
- Przecież wyglądasz ślicznie, zazdroszczę ci takiej figury.
- Jasne. Idę poszukać czegoś lepszego.
Jak powiedziała tak zrobiła, nie ściągając ubrań poszła do działu z sukienkami. Przebierała nie mogąc nic znaleźć, aż w końcu ujrzała cudo. Suknia była wspaniała, a dziewczyna od razu znalazła do niej dodatki i buty. Wróciła do przymierzalni i założyła całą kreację.
- Ginny co myślisz? - powiedziała wychodząc, jednak nigdzie nie mogła znaleźć Panny Weasley.
- Ginny ! Ginny!
Wołając ją nie zauważyła, kiedy noga się jej podwinęła i runęłaby jak długa, gdyby nie silne ramiona, które trzymały ją w talii. Spojrzała na swojego wybawcę i ujrzała...
***
- Zabini pospiesz się, musimy jeszcze iść do księgarni kupić książki.
- Ale się z ciebie Granger zrobiła. Tylko pomóż mi wybrać, ten z zielonym czy bordowym?
Blondyn wychodził już ze skóry. Ile można kupować szatę wyjściową. On swoją od razu znalazł, a Diabeł siedział w przymierzalni co najmniej od 40 minut.
- Nie możesz po prostu wybrać zwykłego garnituru. Zaoszczędzilibyśmy trochę czasu na ognistą w dziurawym kotle.
- Draco, przyjacielu mogłeś tak mówić od razu.
Ciemnoskóry ślizgon wyszedł z działu przymierzalni prosto do kasy, którą obsługiwała długonoga blondynka.
- Poproszę te dwie szaty. - uśmiechnął się zniewalająco pokazując wszystkie białe zęby.
- Zapakować? – kasjerka była wyraźnie oczarowana chłopakiem.
- Tak, poproszę.
Draco nie mógł już wytrzymać. Czy ten chłopak nie mógłby chociaż raz się opanować i w końcu pospieszyć? Ruszył w kierunku ślizgona.
- Diable jeżeli zaraz się nie opanujesz to….
Nie wiedział co się dzieje. Coś wpadło w jego ramiona. W zasadzie to ktoś. Tylko nie spodziewał się zobaczyć tej osoby teraz, w tym miejscu, w takim stroju.
- Granger?! – wrzasnął Malfoy.
- Malfoy!

***

Nie wierzyła w to, co się właśnie wydarzyło. Od razu próbowała wyswobodzić się z jego ramion, co było dosyć trudne ze względu na jej długą suknie.
- Malfoy? Zostawiam cię na 2 minuty, a ty już trzymasz jakąś niewiastę na rękach – rzekł żartobliwie Blaise.
Niestety nie spodziewał się, kogo jego przyjaciel trzyma. Blondyn szybko (tak mu się wydawało) pozbierał się i uwolnił pannę Granger ze swojego uścisku. Blaise przez chwilę patrzył na dziewczynę próbując przypomnieć sobie skąd ją do licha zna. Służba? Nie. Klub ze striptizem? Nie. Hogwart? Tak, na pewno. Chwilunia... czy to nie jest przypadkiem Granger Znienawidzona przez Malfoya i Pansy (on w sumie ją szanował, mimo ,że nie pochodziła z magicznej rodziny, to była najlepsza w szkole) mugolaczka. Przed momentem miał ją w ramionach jego kompan.
- Granger, co ty tu robisz? – Zabini cały czas nie rozumiał, jak ona się tu znalazła.
- Ja? Nic. Wiecie co, pójdę już sobie.
- Dlaczego? Boisz się nas szlamo? - blondyn w końcu się opamiętał.
- Ty dupku! – Hermiona zagroziła mu palcem.
- Hermiona?
Nagle zza kolumny wyłoniła się Ginny.
- Poszłam tylko do toalety, a ty już się bijesz?
- Ginny chodźmy stąd.
Brązowowłosa chwyciła Rudą za ramię i pociągnęła w stronę przymierzalni.
- Herm co to było?
- Nic, nie ważne.
- Na pewno? To wyglądało poważnie.
- Ginny, wiesz jakie ja kontakty utrzymuję z Malfoyem i do czego on jest zdolny.
- No okej, nie chcesz to nie mów.
- Wiesz co, może ja się po prostu przebiorę i kupię te rzeczy. Są śliczne.
- No, wyglądasz wspaniale – wiewóra nie kryła zadowolenia.
Dziewczyny szybko się pozbierały i poszły do kasy.
- Właściwie to, co kupiłaś? – zapytała Hermiona wychodząc.
- Niespodzianka! – wyszczerzyła się Weasley.
- Zobaczymy. Pewnie jak zwykle nie wytrzymasz i mi powiesz – zaśmiała się dziewczyna.

Po całych zakupach spotkały się w Dziurawym kotle z chłopakami. Było bardzo wesoło. Po godzinie dosiadł się do nich Neville i wszyscy razem wspominali wspólne chwilę w szkole. Tak dobrze się bawili, że nie zauważyli jak ze stolika przy samej ścianie obserwuje ich 5 par oczu.



So much better in the book!!  "There was a clatter as the basilisk fangs cascaded out of Hermione’s arms. Running at Ron, she flung them around his neck and kissed him full on the mouth. Ron threw away the fangs and broomstick he was holding and responded with such enthusiasm that he lifted Hermione off her feet." - Deathly Hallows, chapter 31

Tom Felton. Funny when I was younger watching Harry Potter I thought he was this annoying ugly kid...uh no words of or how simply handsome he is now!


Hejka J Przedstawiam wam 1 rozdział Love is a strange feeling. Mam nadzieje , że wam się spodoba. Na pewno znajdą się błędy, więc śmiało poprawiajcie. Myślę , że jeszcze dzisiaj wstawię 2 rozdział , no ale są święta i nie wiem czy się wyrobie. Wesołych świąt :D
    ~ Milka XX

Brak komentarzy: